Aby jednak nie oszaleć z radości jeszcze cały tydzień nie mogę zamoczyć brzucha w wodzie. Szkoda, ale skoro tak trzeba, to dostosuję się.
Niebawem w miejscu tej małej blizny będę musiał pozbyć się trochę więcej skóry - mały guz był tego samego rodzaju co duży, więc muszą być wprowadzone poprawki(dla mojego bezpieczeństwa). No ale to już nie będzie takie cięcie na 30 szwów, więc sobie z tym łatwiej poradzę. Teraz, z perspektywy czasu, to nie wydaje mi się ten zabieg taki groźny, zapewne dlatego, że mam już go za sobą i te pierwsze godziny po nim zatarły się w mojej pamięci.
Kołnierz wisi nadal na drzwiach - ani razu nie musiał być użyty:-). Sam się sobie dziwię, ale naprawdę, te nici mnie aż tak nie denerwowały. Teraz będę miał tylko bliznę smarowaną maścią i tyle. Do formy mam dochodzić w tempie jakim sam chcę. Czyli jak będę się czuł o siłach na wygłupy to mogę się wygłupiać. Zobaczymy jak będzie.
Do kliniki dziś wszedłem bez obaw, jak zawsze dumny i pewny siebie. To najlepsza metoda na to, by nie dać się różnym strachom i lękom. Zawsze odbieram te uczucia od innych zwierząt w poczekalni i już dawno postanowiłem, że ja nie będę się bał. Kiedyś usłyszałem powiedzenie, że "odważnym szczęście sprzyja"i dlatego chcę być w gabinecie lekarskim zawsze odważny. Skoro Pan mnie tam prowadzi, to znaczy, że ma pewność, że otrzymam tam pomoc, to czego się bać?
Ale gumy do żucia nie dałem sobie usunąć do końca.. Pani trochę jej wycięła razem z włosami, ale nie byłem z tego zadowolony. Dużo samo się ukruszyło, coś tam jeszcze mi zostało i niestety ruszyć tego nie dam. Zostałem przeciwnikiem gum do żucia.
Tu jeszcze na smyczy, tęsknym okiem spoglądam na strumyk;-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość