W czasie gdy ja pilnowałem swoich adlikońskich włości replika poleciała sobie na Lazurowe Wybrzeże. A konkretnie do Nicei!
Mała zazdrość była, owszem, ale ja i samolot? O nie!
Zdecydowanie wole spoglądać na samoloty z dołu, zadzierając łeb do góry, a takie widoki jak poniżej, to mogę pooglądać właśnie na zdjęciach;-)
Cel coraz bliżej.
Pierwszego dnia wszystko takie jak pamiętam z ubiegłorocznych wakacji: błękitne niebo, palmy, piękne morze.
Jednak pogoda szybko się zmieniła i po prostu pojawił się deszcz, a leżaki już przygotowane do sezonu;-), a w pobliskim Cannes już festiwalowa gorączka. Jednak nie było czasu na takie atrakcje, obowiązki wzywały. No tak, zapomniałem wspomnieć, że replika załapała się na wyjazd typowo służbowy, więc nie mogła liczyć na zbyt wiele tzw. czasu wolnego.
Chwila oddechu to była w porze śniadaniowej, wtedy można było napawać się widokami i jeszcze spokojnym miastem.
Potem już - z punktu widzenia repliki- nudy, czyli drzemki w torbie, bo ile można słuchać na temat o którym się ma blade pojęcie? Równie dobrze te konferencje mogłyby by być na przykład w języku.. chińskim, dla repliki bez różnicy. Ha, doskonale to rozumiem, też bym wtedy przyciął komara:-)
Tyle co dało się zobaczyć zrobiło na replice bardzo dobre wrażenie, wszędzie dużo kwiatów, co sprawia że ładnie pachnie.
Pogoda już się do końca pobytu niestety nie poprawiła, ale morze jest przecież ładne nawet podczas deszczu!
A potem znów godzina w powietrzu i już mogłem wysłuchać relacji z tej krótkiej podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość