Początek maja spędziłem we Frankfurcie. Pogoda momentalnie po naszym przyjeździe się pogorszyła, dość często padało. Pomimo to w parku już zielono, drzewka kwitnące, z przyjemnością tam sobie biegałem.
W domu zwijałem się w kłębek i spałem, bo nie bardzo wiedziałem co myśleć o tym rozgardiaszu - karton tu, karton tam. Już nie ma moich ulubionych kącików do spania. Od dawna wiedziałem, że w końcu zrobi się tu pusto, pomimo to dziwne odczucie. U psów szybciej idzie z dostosowaniem się i ja już od jakiegoś czasu Adlikon traktuję jako swój dom. To proste: tu jest moje wygodne legowisko, mój worek z jedzeniem i biurka pod którymi lubię spać. Za każdym razem we Frankfurcie biegnę jednak z radością na spacer, bo mogę spotkać swoich znajomych. I oczywiście jest jakaś taka pierwotna radość w znaczeniu swojego terenu;-). Hehe zapewne niektóre psy myślą - o labrador Enzo się wyprowadził, to znaczymy teren. A tu jakiś weekend przychodzi i znów moja nuta rządzi w parku!
Ahh miło popatrzeć na słoneczną majówkę. Niestety nasza majówka była mocno deszczowa, niemniej udana na dogowisku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy