Jeszcze przez jakiś czas w tym miejscu będę mógł sobie swobodnie pobiegać. Choć muszę przyznać, że budowa idzie pełną parą: wykopy powoli zmieniają się w nowe drogi, chodniki, skwery, budynki czy też tunel pod nową linię metra.
Powstanie tu całkiem zgrabna nowa dzielnica. Nowy mini park już prawie, prawie gotów: widziałem ostatnio jak ekipa sadziła drzewka, formowała ścieżki. Będzie i sklep - nie sklepik, dla mnie to ma też znaczenie: jest szansa, że zakupy nie będą się przeciągały na porę mojego wieczornego posiłku. Kiedyś, w zasadzie całkiem niedawno i miejsce w ktorym mieszkam było tylko zarośnietym trawą kawałkiem ziemi. Był tu jakiś budynek, ale wokół niego pustka.
Czasem z Panem spaceruję aż pod MesseTurm, a czasem po Westendzie. Podoba mi się, bo jest tam przyjemnie, spokojnie, bez pospiechu. Tyle, że to są miejsce dobre(jesli o mnie chodzi) tylko na taką przechadzkę. Nie ma gdzie tam swobodnie pobiegać, dlatego doceniem ten mój nowy kawałek miasta, choc nie ma on takich tradycji (żadnej trinkhalli prowadzonej od pokoleń przez jedną rodzinę, żadnego kiosku w starej kamienicy, pubu z zadymionym wnętrzem i stołami pamiętającymi miniony wiek, ani nawet budki telefonicznej nie ma).
Cieszę się z tego co mam, to co mnie interesuję to sobie oglądam na spacerach.
Dziś analizowałem leżąc na balkonie sprawę zagadek kryminalnych. Mógłbym mieć taki cykl - raz w tygodniu jakaś sprawa do rozwiązania. Oczywiście drogą dedukcji. Tylko czy aby w mojej okolicy aż tyle rzeczy się dzieje o charakterze kryminalnym??
Teraz balkon już dostępny, więc mam większe możliwości rozejrzenia się po ulicy, tu cos zobaczy, tam usłyszę. Najbliższe dni muszę poświęcić na tzw. rozeznanie sytuacji w terenie. Może do tej pory byłem ślepy i głuchy, nie wyłapywałem sygnałów mówiących, że byłaby praca dla detektywa Enzo?
Jedyna rzeczą na którą zwróciłem uwagę w tym tygodniu, to porozrzucane w parku mandarynki. Niby jako pokarm dla królików, no ale czy króliki jedzą mandarynki, w dodatku takie nieobrane?
Kiedyś intrygowały mnie wybebeszone śmietniki w parku. Codziennie rano smieci leżały obok nich, pudełka po jedzeniu najczęściej. Zastanawiałem się co to za prosiaki tak robią. Rozwiązanie tej sprawy było proste: Pan Dżeksona widział jak kruki grzebia w tych koszach i wszystko wywalaja w poszukiwaniu odpadków. Co znalazły brały w dzioby, reszta leżała rozgrzebana na ziemi.
Dlatego zakładam, że w sprawie porzuconych mandarynek też może chodzić o coś całkiem innego niż dokarmianie królików.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość