8.03.2011

refleksje powyjazdowe

Myślałem, że jak wrócę, to będzie już wiosna.. Na razie jest tylko w prognozach;-). Podczas każdego spaceru obserwuję otoczenie, jakieś tam delikatne oznaki widzę, ale trzeba wzrok wysilić. A już w przyszłym tygodniu ma być baaardzo ciepło, no zobaczymy.
Po powrocie miałem sporo roboty, cały nasz park musiałem oblecieć, zapoznać się z pozostawionymi zapachami, tropami i zakryć je swoim zapachem;-))))
Było to pracochłonne.
Mój zimowy wyjazd zaliczam do udanych. Było parę nowości: pierwsze w życiu przejazdy gondolą, dużą i małą. Pierwszy pobyt powyżej 2000 m.n.p.m i widok lodowca. Nawet nie wiedziałbym, że to lodowiec, ale Pan mi powiedział. Na moje oko wyglądało to jak taka kupa śniegu, określenie "lodowiec" kojarzyło mi się z lodowiskiem. Myślałem, że będzie to taka powierzchnia jak lodowisko na którym graja hokeiści:-)
Pierwszy raz widziałem też tyle śniegu, mogłem ryć w nim tunele! I czasem w różnych zaskakujących miejscach napotykałem kosze na psie kupy z workami. Na przykład ścieżka pomiędzy pastwiskami, a tam kosz.
Pastwiska mnie fascynowały swoim zapachem, choć o tej porze roku żadnej krowy na wypasie nie widziałem.
I niestety psa bernardyna z beczułką nie spotkałem, chociaż byłem dokładnie tam gdzie ponoć mieszkają. A tak bardzo chciałem poznać choć jednego, zaraz bym -po krótkim small talku- zapytał jak wygląda sprawa z tą beczką;-). Co oni tam naprawdę mają? Bo co mówią przypowieści ludowe to wiem, ale jaka jest prawda? Z pustą beczułką to chyba nie chodzą?
Na szczęście tym razem moje wycieczki były takie jak lubię: żadnych miast czy miasteczek, albo łąka, las lub górski szlak. Oczywiście ja miałem najlepszą kondycję, nawet sobie wyobrażałem, że gdybym mieszkał w Alpach to zostałbym górskim przewodnikiem..
Miałbym zaprzyjaźnionych panów z obsługi gondoli i podczas przerw wpadałbym do nich na plotki i kawałek pysznego sera.
Jednego takiego pana już zapoznałem, a smak kawałka sera którym mnie poczęstował pamiętam do dziś.

To już moment po konsumpcji;-)
Ogólnie spotkałem się z dużą życzliwością podczas wyjazdu, ludzie przyjaźnie na mnie spoglądali i miło zagadywali.
W gondoli zawsze uważano by mnie nie nadepnąć, raz był spory ścisk, Pan musiał mój ogon ochraniać i inni turyści też uważali, miałem chyba wtedy z wszystkich najwięcej przestrzeni wokół siebie;-).
Inne wędrujące szlakami psy też spotykałem, czasem tylko na siebie spoglądaliśmy, a czasem było bliższe powitanie.
Jedyne moje niedobre reakcje były na kota, mieszkał po sąsiedzku więc siłą rzeczy spotykałem go często.. on był u siebie, a ja tylko gościem. Jednak poszczekiwałem na niego, a on siedział cały napuszony i gapił się na mnie tymi wielkimi ślepiami, denerwował mnie bardzo;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

napływ spamu spowodował, że została włączona moderacja, prosze o wyrozumiałość

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...